#cSlmk

Czuję się bardzo samotna. Mam wrażenie, że to zżera mnie od środka. Dosłownie jedyną osobą, z którą rozmawiam, jest przyjaciółka, która mieszka w innym kraju, więc jak można się domyślić, spotkania nie są częste. Tak bardzo chciałabym z kimś normalnie porozmawiać, spotkać się itd., ale jestem tą osobą, która absolutnie nigdy nie podejdzie lub zagada pierwsza. Nie wiem już co ze sobą robić, w każdej wolnej chwili muszę oglądać jakiś film / słuchać muzyki lub podcastu, żeby nie myśleć, bo inaczej po prostu zaczynam płakać. Wiem, że to błędne koło, a w takiej sytuacji powinnam wyjść do ludzi, zagadać do kogoś, ale ja zwyczajnie nie potrafię. Więc wegetuję sobie tak w samotności, powoli się rozkładając.

#Xr1ll

Ostatnio sporo tu było wyznań o stosunkach rodzic – dziecko, dlaczego któraś ze stron urwała kontakt, to i ja dorzucę swoje.

Generalnie moi rodzice nie byli chyba najgorsi. W sensie bity nie byłem (a przynajmniej ja tego nie pamiętam. Moja starsza siostra twierdzi inaczej). Miałem co jeść, w co się ubrać, a jak ładnie poprosiłem, to nawet dostawałem coś, na czym mi zależało. Relacji z rodzicami natomiast nigdy nie mieliśmy (już miałem odruchowo pisać „nie zbudowałem”, a przecież to rodzic powinien budować relacje z dzieckiem). Dlaczego?
Powodów pewnie jest wiele, ale wg mnie to po prostu alkohol. Moi rodzice wracali do domu po pracy i siadali przed telewizorem, pijąc praktycznie codziennie jakieś cztery piwa. Nie rozmawialiśmy za bardzo o czymś, poza tym, co trzeba zrobić lub jak byliśmy w towarzystwie. Pomimo że mieszkaliśmy w Wawie, wyprowadziłem się na studia, by jak najszybciej uciec od marazmu. Jeszcze przez studia otrzymywałem pomóc, ale starałem się jak najszybciej usamodzielnić i jakoś znormalizować stosunki z rodzicami. Na święta kupowałem zawsze bilety na jakieś wyjścia, tak by spędzić czas razem... ale byli zmęczeni. Jak się wyprowadziłem, moi rodzice zaczęli więcej pić i szczególnie matka zaczęła się staczać – straciła pracę i pewnie gdyby nie sprzedaż domu, to mieliby poważne problemy finansowe. Sprzedali dom, wyprowadzili się na wieś, a ja i siostra dostaliśmy sporo pieniędzy na wkład własny (o co nigdy nie prosiłem, ale jestem wdzięczny). 
Parę lat temu zobaczyłem się z matką, która była już w okropnym stanie – ledwo potrafiła utrzymać równowagę, a i dogadać się było ciężko. Powiedziałem wtedy, że albo alkohol i brak kontaktu ze mną, albo idzie na terapię, za którą chętnie zapłacę. Wybrała to pierwsze. W konsekwencji braku kontaktu z matką, ojciec się obraził („czcij ojca i matkę swoją”, pisał w SMS-ach). Tak oto zostałem wydziedziczony.

Ostatnio stan matki się mocno pogorszył, wygląda to na pełną demencję. Mam wyrzuty sumienia, że nie mogę jej pomóc, ale cóż... próbowałem. Ojciec próbował jakiś czas temu znowu pojechać po wyrzutach sumienia, argumentując, że kontaktowałem się z nimi tylko gdy czegoś chciałem. Dopiero teraz, mając trzy dychy na karku, uświadomiłem sobie, że tak... w końcu oni taki model komunikacji narzucili.

Stąd taki mały apel: jak usłyszycie znowu o jakiejś staruszce, której to dzieci nie odwiedzają, nie oceniajcie za szybko. Jeżeli jesteś rodzicem, zapytaj dziecko o to, czym się interesuje, niech cie wprowadzi w swój świat, a nie skupiaj się tylko na tym, by wykonywało Twoje polecenia.
SorryEverAfter Odpowiedz

No powiem Ci szczerze, żyjąc w domu alkoholowym to miałeś i tak dobrze mając choćby to ubranie czy jedzenie, albo nawet co nieco na swoje potrzeby. Oczywiście krzywdy emocjonalne, jak widać, zostały wyrządzone i tak. Ale serio to że miałeś podstawowe potrzeby zaspokojone, brak bicia, względne bezpieczeństwo a później jeszcze dostałeś jakąś kasę, gdy sobie od nich poszedłeś... to nie jest norma przy takim problemie jaki mają twoi rodzice. Myślę że starali się dla ciebie na swój sposób, usiłowali walczyć przez bardzo długi czas (tak to brzmi).

Może nie byli najlepszymi rodzicami na świecie - absolutnie to rozumiem. Ale to jednak rodzice i naprawdę mi się wydaje, że robili co mogli (no oprócz niestety zrezygnowania z alkoholu i podjęcia leczenia, co w końcu musiało się skończyć jakąś tragedią).

Postac Odpowiedz

Fajne to wyznanie.
A matka... Starałam się dla Was, skoro po Twojej wyprowadzce stoczyła się. Przed jakoś się trzymała. Dla Ciebie. Kochała Cię... Ale alkohol bardziej.

Odpowiedzi (1)

#VuWV6

Historia o wypróżnieniu :P


Ja myślę, że sporo osób wie, czym jest remont toalety i kilka dni wyjęte z życiorysu spokojnego „dwójkowania” w domowych pieleszach. Przeprowadzałam generalkę, wszystko zaplanowane, słuchając historii znajomych, stwierdziłam, że pierwszy pójdzie do remontu kibel (osobne pomieszczenie), ułatwi to sprawę z późniejszymi robotami, a że jestem osobą, która nie miała gdzie się podziać w tym okresie, doszlifowałam plan remontu poszczególnych pomieszczeń z fachowcami. Jestem też osobą, która jak w zegarku robi kupę – pobudka, kawa, kupa, wyjazd do pracy. Prościzna, fachowcy przyjdą na szóstą, ja mam na siódmą do pracy... Pff, wytrzymam, dam radę.

Armagedon przyszedł czwartego dnia. Rano standardzik, nic nie poszło źle, ale zapomniałam o urodzinach koleżanki z wydziału, a ona starym zwyczajem napiekła ciast, narobiła sałatek... A ja jak niedożywione dziecko nawpierniczałam się tego po uszy (dobre było). Asteroida uderzyła o drugiej w nocy, skręt kiszek gorszy niż w reklamie Nospy, zimne poty. Pierwsza myśl – stacja benzynowa, ale nie dam rady, przecież w samych gaciach jestem, ubrać się trzeba, drałować kawał...Więc co robię? Kierunek łazienka, wyjęłam miskę na pranie i strzeliłam petardę w samo centrum. Nigdy bym nie przypuszczała, że moja dupa potrafi emitować tak toksyczne opary. Po wszystkim trzeba sprzątnąć, pewnie się domyślacie, gdzie wszystko powędrowało. Po zakończonym procederze smród był nieziemski, co robię? Wlałam domestos do odpływu i jeszcze dla pewności wylałam pół butelki koncentratu Cocolino, pachniało brzoskwinką. Szlam spać z nadzieją, że rano żaden fachowiec nie skapnie się, co tam zaszło, a zapach pochłonie wentylacja. 
Człowiek w akcie desperacji zrobi wszystko... 

PS Dla ciekawskich: siusiałam do wanny, jak mnie przypiliło i byłam już sama w domu. Nigdy więcej remontu kibla :)

#7XJQn

Głupio mi z tym, że chłopak, z którym kręcę, jest 3 lata młodszy, a jest dużo bardziej stabilny życiowo. Ma już własne mieszkanie, drugiego jest współwłaścicielem, ma masę papierków do różnych uprawnień, zaczyna kierunek, po którym będzie dobrze zarabiać, ma dużo wiedzy. A ja mam 23 lata, zaczynam magisterkę, jestem humanem przegrywem bez żadnych kwalifikacji i nic w życiu nie osiągnęłam, a moje artystyczne zainteresowania nie są dochodowe. I te różnice wpływają na to, że boję się zdecydować na związek, bo czuję się przy nim głupia.
SokoliWzrok Odpowiedz

To, że jesteś humanem to naprawdę nic złego i o niczym nie świadczy. Jednak myślenie, że Twój chłopak zarobił na 2 mieszkania dorabiając jako nastolatek, a jest to dzisiaj wydatek spokojnie z rzędu kilkaset tysięcy, świadczy o twojej delikatnej naiwności.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#tmO2E

Potrzebuję opinii osób postronnych...

Spotykałam się z facetem 8 miesięcy, ale nie mieszkaliśmy razem. Wróciliśmy ze wspólnych wakacji w czwartek. W sobotę spędziliśmy razem dzień, a wieczorem byłam na urodzinach brata i przegięłam z alko... W niedzielę mieliśmy się spotkać z chłopakiem, ale gdy przyjechał, poprosiłam go, żebyśmy przełożyli nasze spotkanie, bo średnio się czuję. Na odchodne powiedział, że jedzie do koleżanki. Jak powiedział, tak zrobił (tutaj chciałam wspomnieć, że od początku znajomości zapewniał, czego w ogóle nie oczekiwałam, że zerwał wszelkie kontakty ze wszystkimi koleżankami i robił mi afery, jak tylko rozmawiałam z jakimkolwiek kolegą w miejscu publicznym). Wyszło więc na to, że „na już” umówił się z koleżanką, z którą niby nie miał żadnego kontaktu od co najmniej 8 miesięcy. Pojechał do niej na piwko, odezwał się ok. 23.00. Zapewnia, że do niczego nie doszło, miło spędził z nią czas, bo ja odmówiłam. Zupełnie nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie chcę się już z nim spotykać...

PS Kaca moralnego z tego alko miałam, więc tutaj opinii już nie potrzebuję. Wnioski wyciągnęłam.
SorryEverAfter Odpowiedz

Moja opinia jest taka: nie umiesz przejrzyście pisać. Jasne i klarowne opisywanie sytuacji leży. Kiedyś się tej sztuki nauczysz to wtedy pogadamy ;) Bo na razie to ciężko coś poradzić jak nie umiesz do końca przedstawić sytuacji w zrozumiały sposób.

budyn4 Odpowiedz

To nie jest normalne by wchodząc w związek zrywać kontakty z wszystkimi znajomymi przeciwnej płci. Czego i on nie uczynił. To nie jest normalne czepiać się dziewczyny, że ma normalnych kolegów.

Zobacz więcej komentarzy (4)

#efBuf

Będąc w związku, wstydziłam się mojego partnera. Nie chciałam nawet, żeby się zapoznał z moimi znajomymi i rodziną. Dla mnie idealny, ale wstyd mi było wyjść z nim do ludzi. Był ode mnie młodszy i niższy, wychował się też w innym środowisku niż ja, co mocno rzutowało na jego styl bycia, ale oczarował mnie swoim spokojem i czułością, dlatego zostaliśmy parą. Jednak bałam się, że ktoś go źle osądzi. Jeśli chodzi o rodzinę, to bałam się głównie o wygląd – zawsze mieli wzorzec wysokiego, przystojnego faceta, o typowo męskich cechach, a mój partner wyglądał jak chłopiec, w dodatku niezbyt dobrze wychowany. Jeśli chodzi o znajomych, to głównie jednak o maniery (bo na wygląd by nie zwrócili uwagi), ale ze względu na środowisko, w którym dorastał, miał pod tym względem ogromne braki, ale i też nie chciał tego zmienić. Było mi z nim dobrze, ale tak mnie męczyło ukrywanie go przed wszystkimi, że zdecydowałam o rozstaniu i nigdy mu nie podałam prawdziwego powodu.
StaryCap Odpowiedz

No i git. Znajdzie sobie inną

ingselentall Odpowiedz

Zrobiłaś bardzo dobrze - partnerowi. Twój były partner nie musi się już męczyć z obłudną, uzależnioną od opinii innych osobą. Znajdzie sobie samicę, która będzie go akceptować całościowo i nie oceniać go okiem rodziny.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#Rg7V5

Rodzice mówią, żebym nie wracała sama w nocy, bo gwałciciele itp. A ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz uprawiałam seks i mam fantazje o każdym mężczyźnie, kobiecie, dziecku, babci, zwierzęciu, drzewie z ulicy... i jednocześnie wiem, że nikt nawet na mnie nie spojrzy, bo mam 30 lat.
Hvafaen Odpowiedz

Dobrze się czujesz? Masz fantazje o dzieciach?
30 lat to nie jest dużo i ma się nadal normalne ciało, jeżeli się o siebie dba. Nikt na ciebie nie spojrzy, bo jesteś dziwna i nienormalna.

nevada36 Odpowiedz

Niektóre babcie 60+ mogą wyglądać atrakcyjnie, więc tu chyba nie wiek jest problemem.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (5)

#1syq7

Dzisiaj się dowiedziałem, że dziewczyna, którą kocham i z którą jestem od dwóch i pół roku, regularnie zdradza mnie z gościem, z którym się trzymałem na studiach, ale nasze drogi się rozeszły, jak je skończyłem dwa lata temu... Okazało się, że wcale nie pracowała w weekendy, wcale nie dorabiała godzin, żebyśmy mogli jechać na swoją wymarzoną wycieczkę do Japonii... Najgorsze jest to, że my W DALSZYM CIĄGU mieszkamy razem, ja kilka nocy przepłakałem w łóżku i wyłem w oknie, patrząc, jak ona do niego wychodzi, ona oczywiście zero – traktuje mnie jak wroga. W piątek mi mówiła, że nie wyobraża sobie przyszłości beze mnie, a w sobotę już „wyprowadź się i mnie zostaw, nie jesteśmy razem”. Zmieniła pracę dwa tygodnie temu, tam poznała chłopa, któremu po drugiej randce wskoczyła do wyra. Myślałem, że po niecałych trzech latach mogę być już jej pewny... Oczywiście z bomby napisałem do tego gościa, bo może ma jakiś brocode i sam nie wiedział o całej akcji, a on ma mnie wyciszonego na messengerze, czyli już wcześniej o mnie wiedział...
Nie spodziewałem się, że złamane serce objawia się autentycznie bólem fizycznym. Najpierw myślałem, że to przez płakanie, ale po 70h na nogach w końcu usnąłem, ale obudziłem się po czwartej dalej z bólem w klatce piersiowej i mięśniach, nie mogę funkcjonować, a ona jakby nigdy nic...
Nie wiem co zrobić, nie miałem nikogo oprócz niej, do kogo napisać, gdzie pójść. Wiem, że to błąd, ale nie wyobrażałem sobie spędzania czasu z nikim innym niż z nią, pewnie też wpływ na to miała pandemia. Najgorsze jest to, że ona mnie zawsze źle traktowała, traktowała mnie jak portfel, nigdy nie było sytuacji, żeby mnie przytuliła, nawet jak się gorzej czułem, a ja byłem potwornie zakochany i wszystko byłem w stanie jej wybaczyć.
nevada36 Odpowiedz

Dlaczego jeszcze mieszkacie razem? Czyje jest mieszkanie - jak Twoje, to wywal ją, jak jej, to miej jaja i odejdź. Nie ma co rozpaczać, to już koniec. Trochę poboli i przestanie.

kociaczekslodziaczek Odpowiedz

Tylko jakby chciała wrócić to nie wybaczaj, bo potem i tak znowu to się rozpadnie, a Tobie tylko bardziej zryje banię. Nawet bardziej niż teraz.

Zobacz więcej komentarzy (11)

#ff0yz

Mam dość bycia sobą i tego, że nie potrafię tego zmienić. Minęły 3 lata od skończenia szkoły, później kurs informatyczny. Nic od tamtej pory nie osiągnąłem. Wstydzę się tego, że mam zdiagnozowaną schizofrenię. Mieszkam z rodzicami, którzy mają gospodarstwo rolne, poświęcam się i pomagam im ile mogę, mimo że ze wszystkim wychodzimy prawie na zero. Mam orzeczenie o niepełnosprawności, ale jestem gotowy pójść do pracy, tylko boję się, że rodzice sobie sami nie poradzą. Tata ciągle pije, prawie nie rozmawiamy. Mama nadopiekuńcza, ale jakoś się dogadujemy. Pięcioro rodzeństwa, gdzie każdy idzie w swoją stronę. Nie mam znajomych ani nikogo, czasem wychodzę sam na miasto z nadzieją, że kogoś poznam, a kończy się to kacem moralnym i złym samopoczuciem. Staram się dbać o siebie, chodzę na siłownię, staram dobrze odżywiać. Wieczory są najgorsze, wtedy najwięcej się myśli. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś mnie przytulił albo powiedział coś dobrego o mnie.
Kasiapatrzy Odpowiedz

W swojej sytuacji czujesz się za kogoś odpowiedzilany i chcesz go ratować?
Szok
Zadbaj o siebie.
Posłuchaj doktora Gabor Mate i mam nadzieję, że chodzisz na terapię.
Pozwól sobie dobrze żyć

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie