#Uewi2

Nie potrafię nic zmienić w swoim życiu...
Jestem w 4 klasie technikum informatycznego i dopiero rok temu zrozumiałem, że mnie to nie kręci, ale uznałem, że nie opłaca mi się zmieniać kierunku. Jakoś zdaję do kolejnych klas, ale nie czuję się dobrze tu, gdzie jestem. Przykro mi, że przez 18 lat życia nic nie osiągnąłem, nie robię nic pożytecznego. Chciałem się nauczyć angielskiego, żeby móc jakoś związać z tym przyszłość, ale jak na razie to nie idzie mi to zbyt dobrze (uczę się głównie słówek). Jedyne co robię, to chodzę do szkoły, a w weekendy wychodzę ze znajomymi, chociaż te wyjścia nie sprawiają mi takiej frajdy jak kiedyś. Czuję się zagubiony. Nie wiem, co chcę robić w życiu. Każdy z moich znajomych ma jakieś cele, zainteresowania itp., a ja w wolnych chwilach marnuję czas na przeglądanie mediów społecznościowych, z których i tak nie wynoszę nic wartościowego. Boję się swojej przyszłości. Nawet nie mam z kim porozmawiać o swoim życiu, bo każdy myśli, że sobie żartuję (głównie dlatego, że przy znajomych zawsze jestem wesoły i uśmiechnięty, ale gdy siedzę sam w domu, czuję pustkę i jestem wewnętrznie rozdarty).
Koniczynka368 Odpowiedz

Co do angielskiego: jeśli uczysz się suchych słówek to nic dziwnego że nie idzie! Czytaj, słuchaj, oglądaj seriale, otaczaj się językiem, w internecie możesz znaleźć kogoś do pisania po angielsku. Samo wkuwanie słówek jest nudne i nie sprawi że będziesz z łatwością mówił w obcym języku. Uczysz się angielskiego też w szkole?

Zobacz więcej komentarzy (5)

#JqFyo

Mam 32 lata i dwójkę dzieci, które urodziłam w krótkim odstępie czasu. Już podczas pierwszej ciąży ważyłam 75 kg, a teraz moja waga to 86 kg. Moje codzienne życie spędzam głównie w domu z dziećmi i pracuję zdalnie. Moja kondycja nie jest najlepsza, ale badania medyczne nie wykazały żadnych problemów z tarczycą czy insulinoopornością. Jestem świadoma, że mam problematyczny stosunek do jedzenia. Traktuję je jako nagrodę, co jest niezdrowe, i mam słabość do słodyczy. Wieczorami, kiedy oglądam serial, czuję nieodpartą chęć podjadania. Mimo to boję się zacząć regularnie ćwiczyć i zastosować dietę, ponieważ obawiam się, że nie uda mi się schudnąć. Ta myśl jest dla mnie frustrująca. Co więcej, już zaczynam odczuwać fizyczne skutki nadwagi, takie jak bóle kręgosłupa. Mój mąż nie ma problemu z moją wagą, ale dla mnie to duża przeszkoda. Kiedyś próbowałam diety online i schudłam tylko 5 kg, które szybko wróciły. Nie mogę sobie pozwolić na indywidualne konsultacje z dietetykiem ani na diety pudełkowe.
Waga stała się centralnym problemem w moim życiu i nie wiem już, co robić. Nie chcę więcej czuć się tak źle w swoim ciele.
ravageuse Odpowiedz

"boję się zacząć regularnie ćwiczyć i zastosować dietę, ponieważ obawiam się, że nie uda mi się schudnąć." Jesli zaczniesz to moze schudniesz a moze nie. Jesli nie zaczniesz, to co sie stanie?
Drugi problem to podjadanie, szczegolnie podczas ogladania seriali, poniewaz dzieje sie to troche mimowolnie. Proponuje przygotowac sobie miske z pocietymi na kawalki owocami i warzywami. Potrzeba podjadania jako taka zostanie zaspokojona a skutki beda raczej pozytywne.

Postac Odpowiedz

Zamiast oglądać serial zacznij ćwiczyć. To tak na początek. Ale Twoim postanowieniem nie powinno być "zacznę ćwiczyć", tylko np "będę przebierać się w strój sportowy i rozkładać matę / wychodzić na spacer". Zredukujesz czas na podjadanie, efekt ćwiczeń na pewno będzie pozytywny (lepiej mało niż wcale), nawet jeśli waga się nie zmieni.
Dieta... Najlepiej zmienić sposób żywienia. Chudnąć będziesz powoli, ale przyzwyczajając się do podjadania marchewek zamiast słodyczy zmienisz nawyki i utracona waga tak łatwo nie wróci.

Odpowiedzi (5)
Zobacz więcej komentarzy (9)

#fnQq1

Jestem dość poważanym nauczycielem w mojej szkole. Skrywam jednak małą tajemnicę, która zapewne nadszarpnęłaby moją reputację, i to bardzo...
Otóż miło wspominam czasy pandemii. Dyrektor wymyślał coraz to nowe sposoby, aby ani uczniowie, ani nauczyciele nie zwariowali i jakoś przetrwali czas zdalnego nauczania. Jednym z nich było wprowadzenie nas w platformę Gather Town. Jest to takie wirtualne miasteczko, gdzie każdy uczestnik wybiera swój awatar i takim ludzikiem chodzi sobie po stworzonej przez admina przestrzeni. Nasz dyrektor bardzo wiernie odwzorował budynek naszej szkoły. Były tam sale lekcyjne, plakaty na ścianach, pokoje spotkań i wielka aula. Można też było normalnie podchodzić do swoich znajomych i z nimi rozmawiać. I właśnie w tej wirtualnej szkole, podczas dnia poświęconego na przeszkolenie nauczycieli, zaczyna się historia...

To był piątek. Nasz plan zajęć przewidywał wirtualne spotkanie o godzinie 9:00, po którym każdy z nas był przydzielony do różnych pokojów, w których mieliśmy dyskutować o strategiach nauczania w czasie pandemii. Niestety trafiłem do grupy trzech najnudniejszych nauczycieli, jakich możecie sobie wyobrazić. Spotkanie miało trwać 1,5 godz., a ja po kilku minutach miałem kompletnie dosyć. Wpadłem na genialny pomysł, aby stworzyć kolejnego ludzika awatara i pobuszować sobie po wirtualnym świecie. Co jakiś czas przełączałem profil i wracałem do tego nudnego spotkania, gdzie powiedziałem jakieś zdanie i wracałem do mojej eksploracji świata.

Powiem Wam, że to były jedne z najbardziej fascynujących chwil, jakie w ciągu wielu lat przeżyłem. Wbijałem się do innych pokojów i nawet wszedłem do pokoju dyrektora, gdzie trwała narada z całą szkolną śmietanką. Biegałem dookoła ich stołu i śmiałem się jak dziecko. Nikt nie miał pojęcia kim jestem i nikt by mnie nawet nie podejrzewał, tym bardziej że miałem idealne alibi, bo brałem przecież udział w spotkaniu w sali 322.

Wyszedłem z sali, ale zdałem sobie sprawę, że dyrektor idzie za mną. Zaczęliśmy się dosłownie gonić po całym budynku, a on krzyknął: „Kim ty, do cholery, jesteś?!”. To był moment, w którym trochę się wystraszyłem. Wróciłem do swojej pierwszej postaci, ale korciło mnie, żeby dalej eksplorować świat. I tak też zrobiłem. Dalej wbijałem się na spotkania z ludźmi i puszczałem im durne piosenki. Nagle rozbrzmiał głos dyrektora – kazał natychmiast wracać na aulę. „Słuchajcie, mamy tu nieproszonego gościa, który mógł wykraść cenne informacje lub dane uczniów. Musimy opuścić Gather Town natychmiast. Zoom będzie bezpieczniejszy”.

To był nasz ostatni raz na Gather Town. Z powodów bezpieczeństwa nigdy tam nie wróciliśmy. Głupio mi, bo wiele osób wkładało dużo serca, aby stworzyć dla nas tę przestrzeń. Dyrektor obiecał nam, że znajdzie sprawcę, więc kolejne miesiące miałem nieciekawe. Ale miło było znowu na chwilę poczuć się jak dziecko.
StaryCap Odpowiedz

Brzmi zabawnie. Ch*j z ciebie, że to zje*ales

Agatorek Odpowiedz

Tiaaa, przecież spokojnie można było poznać po IP, że są dwie postacie pod tym samym adresem.

Zobacz więcej komentarzy (1)

#aG5Gs

Kilka tygodni temu musiałam znowu zacząć kurację antydepresantami, co wpłynęło na moje libido. Leki te są dla mnie koniecznością, aby funkcjonować w miarę normalnie na co dzień, ale są też źródłem problemów w moim życiu intymnym. Wydaje mi się, że wpływa to negatywnie na jakość mojego związku i obawiam się, że może to prowadzić do jego zakończenia.
Stawiam sobie pytanie, czy istnieje sposób na znalezienie równowagi między potrzebą leczenia a pragnieniem utrzymania zdrowej relacji. To trudny dylemat, z którym się zmagam, i czuję, że potrzebuję wsparcia oraz porady, jak sobie z tym wszystkim radzić.
Juggernaut Odpowiedz

Rozmowa I tylko rozmowa. Nie wyobrażam sobie być z osobą, która zostawiłaby mnie z powodu niskiego libido przy antydepresantach. Jeżeli tak to pora się zastanowić nad priorytetami w związku.

Odpowiedzi (3)
ohlala Odpowiedz

Czy są to jedyne leki, które na Ciebie działają? Może warto rozważyć zastosowanie innych leków, które nie będą mieć aż tak dużego wpływu na libido.
Ale musisz zacząć od rozmowy z partnerem, bo na razie piszesz, że Ci się "wydaje". Swoją drogą, jeśli związek nie jest oparty tylko na seksie, to nie wyobrażam sobie, żeby spadek libido z powodu choroby go rozwalił. I to w kilka tygodni!

Zobacz więcej komentarzy (5)

#oChWM

Mój tata jest alkoholikiem, ja nie piję i jestem z tego dumny. Mój tata wiele razy ubolewał nad tym, że nie może się napić ze swoim synem. Później moja już była dziewczyna (nie była alkoholiczką) miała podobny dylemat i raz się napiłem z nią wina, zmusiłem się, było okropne... Na wszystkich imprezach, weselach itp. muszę obcym ludziom tłumaczyć, dlaczego nie piję. Jestem już tym zmęczony.
CarelessWhisper Odpowiedz

Współczuję otoczenia. Też nie piję, bo kultura picia nigdy do mnie nie przemawiała. Chyba tylko w czasie osiemnastek ludzie próbowali mnie natrętnie namawiać na alkohol i się obrażali na odmowę. Od tego czasu za każdym razem moja abstynencja jest szanowana.

Postac Odpowiedz

Ja nie piję. Kiedyś rzadko, od prawie 5 lat wcale (od starań o 1 dziecko). Nie brakuje mi tego w ogóle i nikt mnie nie namawia.

Zobacz więcej komentarzy (3)

#e88T8

Wstyd mi przyznać, że dałem byłej mnie oszukać, że jest bezpłodna, zrobić sobie ze mną dziecko i robić mnie na hajs, a potem znęcać się nade mną latami. Zasądzone alimenty wynoszą ponad 75% moich dochodów, a ja nie jestem psychicznie w stanie o siebie zawalczyć i złożyć pozew o ich obniżenie.
Tellmewhy Odpowiedz

75% to niemożliwe. Chyba że zarabiasz 2000zl to możliwe. Albo Twoja penska obnizyla sie od czasu zasądzenia alimentow. Nie wykazałeś swoich wydadkow życiowych, opłaty, mieszkanie? Chyba że ona jeszcze na siebie ma alimenty. Ona pobiera świadczenia 500+, dodatki, rodzinne, więc idź do adwokata i złóż ten cholerny wniosek.

Zobacz więcej komentarzy (1)

#o197k

Moja młodsza siostra jest lepsza ode mnie. Przynajmniej tak mi się wydaje. Różnica wieku między nami to 7 lat (ona 20 ja 27). Mamy ze sobą trochę podobieństw jak to siostry, ale też różnimy się od siebie. Ja zawsze byłam zamknięta w swoim świecie, ze swoim hobby itp. Wielu ludzi śmiało się ze mnie gdy byłam młodsza, przez co jestem trochę nieufna do poznawania nowych ludzi. Owszem w moim życiu zdarzały się jakieś imprezy czy wyjścia ze znajomymi, jednak w porównaniu z siostrą przezyłam naprawdę mało. Ona zawsze była bardziej ekstrawertyczna, popularna w szkole, pewniejsza siebie. Stąpa twardo po ziemi i korzysta z życia. Praktycznie co tydzień jest na jakiejś imprezie, koncercie, wyjeździe ze znajomymi. W wakacje jeździ nad morze z przyjaciolmi czy po innych miastach. Ja o takim czymś mogłam sobie jedynie pomarzyć, bo nikt z moich dawnych znajomych nie brał mnie aż tak na poważnie żeby ze mną w czymś uczestniczyć, mimo, że bardzo tego chciałam. Nawet mój byly chłopak wolał jechać na wakacje beze mnie bo uznał, że on też ma prawo mieć własnych znajomych i nie muszę z nim wszędzie być ( co ciekawe zabrał zamiast mnie swoją koleżankę o którą byłam zawsze zazdrosna...). Miałam koleżanki, które się ze mną zadawały, ale na wspólne wczasy byłam skreślona z listy i jechały same, więc musiałam nacieszyć się tylko widokiem ich uśmiechniętych twarzy na Instagramie na tle Grecji czy Turcji lub opowieści jak to fajnie było. Czyli wychodzi na to, że nie miałam w swoim życiu żadnego wakacyjnego wypadu ze znajomymi, nawet z własnym chłopakiem. Kiedyś chcieliśmy jechać gdzieś razem poza miasto, oczywiście byłam wniebowzięta, ale stwierdził, że jednak nie bo szkoda kasy i po co tylko we dwójkę gdziekolwiek jechać. Moja siostra nigdy nie ma takiego problemu. Zawsze jest brana pod uwagę, zawsze ludzie z nią coś planują, kiedy ja kolejne wakacje spędziłam sama albo w pracy.
Poza tym moja siostra jest bardziej ogarnięta życiowo. Np. Przyezyla już pierwszy remont w mieszkaniu jej chłopaka albo opowiada o tym, że znów się gdzieś z nim wybiera. Niby nic takiego, ale zawsze jak mówi o takich rzeczach to wydaje się być doroslejsza ode mnie.
Zawsze cieszyłam się z jej szczęścia, ale ostatnio zaczyna mnie już to dobijać, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie towarzyskie.
TheWho96 Odpowiedz

Wiesz, to może zabrzmi banalnie, ale przestań się porównywać i skup się na swoim życiu

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie